Sobota, 23 Wrzesień 2023 r. , Bogusława, Tekli
Kutura
1
Czy żyjemy w czasach kulturalnej cenzury?
Na początku lat osiemdziesiątych ukazał się film pod tytułem "Ms. 45" w reżyserii Abla Ferrary. Obraz ten jest jednym z klasycznych przedstawicieli gatunku kinematografii o nazwie "rape and revenge". Gatunek ten skupiał w sobie produkcje zahaczające w najlepszym razie o klasę B - proste historie o wielkiej krzywdzie dokonanej na głównej bohaterce i jej krwawej zemście w punkcie kulminacyjnym. Choć można dyskutować na temat jakości tego dzieła, bezsprzecznie zostało ono otoczone pewnym kultem i ma grono sympatyków, które z całą pewnością zdaje sobie sprawę, jak przerażającym, traumatycznym i druzgoczącym dla psychiki kobiety przeżyciem jest gwałt.
Filmy tego typu nie miałyby racji bytu w dzisiejszym świecie, ponieważ w ostatnich latach krytyka kulturalna wpadła w dziwaczny trend wyciągania wniosków o autorze na podstawie jego dzieła. Przykładowo: jeśli w filmie ukazany jest gwałt, to według wielu głosów świadczy, że reżyser lub scenarzysta ma do niego jakieś skłonności. Niepotrzebne są zresztą abstrakcyjne, ogólne przykłady. Bardzo ciekawy jest obecny casus Quentina Tarantino, który zbiera cięgi od środowisk feministycznych za "fetyszyzowanie" scen przemocy wobec kobiet. Przy okazji tych komentarzy jednoznacznie sugeruje się przy tym, że słynny na cały świat reżyser i rewolucjonista kina ma jakieś zaburzenia z tym związane.
Abstrahując już od tego, ile nieuzasadnionej przemocy pojawia się w filmach bohatera i czy są one w ogóle sztuką dla sztuki, należy jednoznacznie przyznać, że bardzo niebezpieczne i jednoznacznie szkodliwe dla rozwoju kinematografii jest jakiekolwiek ograniczanie twórcy. Dzisiaj sceny miłosne są w filmach na porządku dziennym, ale kiedyś pokazanie czegoś więcej niż przelotnego całusa było uznawane za nieobyczajne. Mając w pamięci "Mechaniczną pomarańczę" czy "Oczy szeroko zamknięte", można spokojnie stwierdzić, że te filmy straciłyby wiele z mocy swojego przekazu, gdyby nie były tak bezpośrednie w kwestii ukazywania intymności.
Podobnie filmy stracą wiele, jeśli reżyserowie będą musieli ustawicznie kalkulować, ile mogą pokazać, by nie urazić tym samym żadnej grupy społecznej i nie narazić się na nieprzyjazne komentarze. Kino powinno pokazywać rzeczy jednoznacznie godne potępienia, ponieważ w ten sposób rozwija u widzów prostą, ale jakże ważną umiejętność odróżniania dobra od zła. Ludzie powinni móc samodzielnie wyciągać wnioski na temat oglądanego filmu, nie powinna za nich decydować żadna komisja poprawności ideologicznej, która usunie z niego wszystkie kontrowersyjne sceny, które mogą urażać czyjeś uczucia.
Podsumowując krótko ten wywód, nie, nie żyjemy jeszcze w czasach kulturalnej cenzury, choć twórcy chcący przesuwać granice tego, co można pokazać na ekranie, muszą się liczyć z pewną krytyką. Świat w swoim szaleńczym pędzie ku lepszemu zdaje się niejednokrotnie zapominać o zdrowym rozsądku i jakiekolwiek dozie dystansu, która przecież potrafi być zbawienna. Pozostaje tylko liczyć na to, że, po chwilowym zawahaniu, kultura znów obierze kurs na pełną wolność artystycznego wyrazu.
Poduszka puchowa Ludwika - w służbie kulturalnego snu


Jesteś komunikatywną osobą, która uwielbia ludzi. Czujesz się doskonale podczas rozmowy z nowo poznanymi osobami. Twoje kompetencje międzykulturowe są wysokie. Znasz nie tylko język angielski na poziomie podstawowym ale również Twoja mowa werbalna jest na wysokim poziomie.Kompetencje...

Na rozrywkę wydajemy fortuny. Kino, książki, muzyka. To wszystko kosztuje. Dlatego wiele osób odmawia sobie rozrywki, mówi, że to nie dla nich, i że nudzi się czytając, oglądając telewizję, a w kinie jest za dużo ludzi. Wymówki, wymówki. I jeszcze raz – wymówki. Owszem kino...

Sztuka może przynieść człowiekowi wiele korzyści. Choć cenimy ją i chętnie poświęcamy jej naszą uwagę, nie każdy z nas zdaje sobie sprawę z możliwości sztuki. A przecież może się ona okazać jedną z najskuteczniejszych metod leczenia. Wiadomo...